(Czy) Zostaną bohaterami!!!

Stanu wojennego nie pamiętam, do pierwszych demokratycznych wyborów nie przywiązywałem jako dziecko zbytniej wagi, medal Polaków z Barcelony pamiętam mgliście.
Lata darcia łachy z nieudanych występów polskich piłkarzy przeplatanych ułańską wiarą i nienawiścią polskich kibiców pamiętam wybornie…, piłki nożnej w polskim wydaniu zarówno w sferze sportowej jak i około sportowej poprostu nie lubię.

Euforie, w której sam zresztą świadomie brałem udział – no bo EURO, bo pięknie, bo ludzie uśmiechnięci, bo w telewizorze wyglądamy jak Europa, bo jak każdy Polak wyglądamsukcesu Ojczyzny, a najprostszym ujściem tej chęci są sukcesy sportowe.
Zatem z powodów mniej piłkarskich, a okolicznościowych czułem po meczu z Grekami zapewne to co wszyscy rodacy od wiwatnego URAAA MAMY ICH do siarczystego NO ŻESZ KURWA MAĆ.. ZNOWU… Przerwy pomiędzy meczami kolejnych grup w Euro mają jednak tę zaletę że mimo rozczarowania pozwalają na powrót do trybu radosnego i zregenerowania w sobie nieuzasadnionej zupełnie wiary w wynik meczu z Rosjanami.

Rosjanie w meczu z Czechami pokazali zupełnie inny świat niż ten który obserwowaliśmy w pojedynku naszych z Greklami, szybkość, precyzja, mordercza skuteczność czyli wszystko to czego zabrakło nam na narodowym. W dniu meczu czułem sie chyba tak jak czuje się sportowiec przed najważniejszym krokiem w karierze i momo abstrakcyjności myślenia o zwycięstwie baaardzo chciałem… wszyscy chcieli! Dlatego nie dziwię się że 1:1 ze wschodnimi sąsiadami fetowaliśmy jak zwycięztwo – dosyć to głupie wszak świat sportu nie znosi kompromisów i remis to remis. Naró docenił jednak serce zostawione na boisku, siniaki Lewandowskiego, bolący łokieć Perquisa na któy tenm nie zważał i wreszcie działączy za to że uchylili dach – ponoć sprawce rónież remisu (ale poczytywanego jako porażkę) w meczu z Grekami. Zatem wiwat wiara, wiwat chęci, wiwat rozpracowanie techniczne Franka Smudy i wiwat budowniczy stadionu że dach nie tylko się zasuwa ale daje się również złożyć!

Media podbijają piłeczkę która jest w stanie zamordować najsilniejsze charaktery – pasek: piłkarze na śniadaniu, piłkarze spotykają się w hotelowej recepcji, Polacy jedzą obiad itd. itp. Pytają coraz to bardziej znane osobistości jaki będzie wynik… a jaki ma być wygramy… Każdy zdaje sobie sprawe że twarde stąpanie po ziemi w tej sytuacji nie jest wskazane bo można popaść w niełaskę w oczach tak zwanej opini publicznej! W gliwicach szyją flagę, we Wrocławiu otoczyli hotel, błękitny pokazuje długość trawy na stadionie we Wrocłąwiu czy aby odpowiednio przystrzyżonei zroszone. Błaszczykowski jest bohaterem, Lewandowski super bohaterem, Franciszek SMuda cichym bohaterem co do którego decyzję wspomniana opinia publiczna podejmie dziś wieczorem – albo będzie w niebie albo skończy się jak zwykle w polskich realiach.
Szczęsny z bohatera narodowego wychodowanego już znacznie wcześniej w renomowanym Arsenalu, obitego solidnie w bojach jak mecz „towarzyski” z Niemcami przepadł w rejony niełaski połączonej z niewiedzą – bo czy faul w meczu z Grekami był superposunięciem taktycznym, które w efekcie dobrej obrony Tytonia nas uratowało czy może frajerskim wybrnięciem z beznadziejnej sytuacji zgotowanej sobie na własne życzenie? Tytoń z trzeciego bramkarza przeskoczył kontuzjowanego Fabiańskiego i obdarowanego czerwienią Wojciecha Sz. stał się ostoją spokoju. Tytek mimo że rządnbykontynuacji swojej gry przed kamerami gryzie sie po języku powtarzając jak niegdyś Adam Małysz mantrę o dwóćh rónych skokach, historie o tym jak to najważniejsze jest dobro drużyny… i dobrze bo to pokazuje że poza paroma niemiłymi słowami w reprezentacji rządzi Franek i jego ludzie a w naszych realiach to już coś!

Dyscyplina, częsty hals pod prąd w kontekście decyzji kadrowych w reprezentacji powodują że i dziś kosze ogródek na regulaminowe 23mm, chłodze piwko, jaram się entuzjazmem ludzi, trzymam, kciuki żeby nasi zagrali tak żeby nawet niepomyślny rezultat nie sprawił że pogrążymy się w narodowym lamencie jacy to oni ^&*^!@ujowi.
Mam nadzieję że to nowe otwarcie, chce żeby tak było!!! Jaram się jeszcze bardziej radiowym Tomkiem Zimochem, który w okresie Euro wogóle zachowuje się jakies 72% bardziej entuzjastycznie niż jego normalny poziom rozentuzjazmowanai wydarzeniem sportowym z udziałem rodaków. Jaram się tym że nawet tacy malkontenci jak ja wchodzą w zakresy radości piłkarskiej dotychczas nieosiągalne dla niekibica.

Konkludując: w bramce stanie Szczęsny i wróci do nieba bo bramkarz musi być wariatem, Polacy po krwawym boju nie zawiodą i będą gryźli trawnik by dowieźć upragnione 2:1 dające awans. Kibice zgotują we wrocławiu najwspanialszy dzień całej reprezentacji, któy zostanie przebity dopiero po awansie do PÓŁFINAŁU.
Tego Wam i sobie życzę tadaaaam!

%d blogerów lubi to: