Category Archives: !WORK

Kiedy u nas?

Maleńki Tallinn potrafi… Od lat o tej porze roku spece od nisko zawieszonych 4-kolek i małych rowerków rywalizują o zwycięztwo w Simple Session (kiedyś SIMPEL).

Od 2 lat bez tytularnego sponsora, ale od zawsze z czołówką riderów ze świata.
Brawo Tallinn… Teraz POLSKA?!?!

20130317-124648.jpg

Otagowane , , , ,

dakar po fakcie – czyli ostatni rzut oka na lime

Jeszcze kilka obrazków które się odnalazły!

DAKAR OD KUCHNI – OSTATNIE DNI PRZED METĄ!

No i dupa zbita z codziennymi aktualizacjami :-(.

Internet serwowany przez ASO w cenie złota, a lokalny operator MOVISTAR jedno obiecuje co innego dostarcza więc dopiero z lini mety w Limie jest mi dane wrzucić garść informacji i świeże fotki.

Generalnie ze smutkiem stwierdzam że żadne z mediów nie jest w stanie oddać trudu tego rajdu, emocji pozytywnych i negatywnych które mu towarzyszą, zmęczenia zawodnikówi walki którą toczą w naprawde trudnym terenie niejednokrotnie w środku nocy aby dotrzeć do mety i wystartować w kolejnym odcinku specjalnym…
Media pokazały coprawda PETERHANSELA wywracającego motocyklistę w przeprawie wodnej, ale Kamaza rozjeżdżającego jeden z samochodów czy bójki kierowców ze swoimi pilotami już nie specjalnie.
Chyba właśnie taki jest Dakar że niejednokrotnie trzaba dać sobie liścia żeby jechać dalej, bycie gentelmanem nie zawsze popłaca, bycie zmiennikiem czy jadącym „dla części” mimo dobrej formy powoduje więcej frustracji niż radości – czasem miałem wrażenie że tak popularne „team orders” z F1 tam sa jedynie spekulacją a tu faktem, mało tego pewnie bez tego dojechanie do mety tego rajdu nie było by możliwe na wysokich pozycjach bez tego magicznego zabiegu.

Dakar to wyjątkowa mieszanka profesjonalistów perfekcyjnie współpracujących z zespołem i zorientowanych na wynik, amoatorów którzy za oszczędności życia realizują swoją pasję i biznesmenów których poprostu stać na to by po przejechaniu dowolnej części rajdu mieć historię na salony na całe życie.
Wszyscy oni jednak mają współny mianownik są naprawde wyjatkowi pod każdym względem bo Dakar tylko w TV wygląda tak łatwo i kolorowo.
W rzeczywistości miłe słowo „fesh fesh” opisujące wystepujący tu piasek jest przekleństwem dla zawodników, wydmy które w przewodnikach stanowią mega atrakcję tu stanowiły niejednokrotnie przeszkody nie do przebycia i miejsca dramatu wielu z nich. Dakar to dojazdy z odcinka po wielogodiznnej walce z awariami w środku nocy po to by „wskrzesić” samochód / motocykl i za kolejne kilka godzin ruszyć w dalszą drogę.

Pomimo ogólnie panującej opini że w Afryce było ciężej jest mi sobie trudno wyobrazić trud tamtego rajdu odbywającego sie na jeszcze większym pustkowiu niż piaski Chile czy bezdroża Peru – naprawde trzeba być kozakiem żeby to przejechać tym bardziej że spora część z nich kończy wyścig z poważnymi kontuzjami i przeszywającym bólem – szacunek!

Nie zabrakło też spotkań o których w głowie sie nie śniło – poznałem Luca Alphanda którego fanom dwóch desek przedstawiać nie trzeba a tu krzatał się z poteżnym usmiechem prowadząc relacje dla francuskiej telewizji, ale,… wpadło na nas też trzech kolesi którzy naprawde nie ustepują kroku bohaterom Dakaru!
Mariusz, Wojtek i Tomek podróżują od 15 miesięcy stopem dookoła świata i dopadli nas w Arice. Superpozytywnie zakręceni mają w portfelu taki zasób historii że Tony Halik mógłby mieć kłopoty z ripostą dojechali z nami do Limi i gdzieś zaginęli ale nie mam najmniejszych wątpliwości że jeszcze dziś wieczorem znowu zobaczymy ich uśmiechniete gemby :-D.

Poniżej kolejny ładunek fotek tych zaległyyyyych czyli od Antofagasty aż do dziś… bez mety… meta powyżej!

Dakar od kuchni – Goodbye Chile

Chile jest przedziwnym miejscem na ziemi – długie, wąskie, z jednej strony przerażające Andy, z drugiej Pacyfik w środku Atacama a nawet jak jej nie ma i tak wszystko pokryte jest olbrzymimi wydmami. Olbrzymimi to delikatne określenie bo te po których poruszają się kierowcy mają grubo ponad 1200m n.p.m. a zapewne są jeszcze większe.

Trudno odpowiedzieć sobie realnie dlaczego ludzie decydują się na mieszkanie tutaj bez kapsuł kosmicznych bo w nocy nie jest zbyt ciepło a w dzień słońce potrafi wysuszyć psa razem ze smyczą…

Chile i Dakar pokazały i dziś swoje pazury – Hołek który bił się jeszcze wczoraj w czołówce o podium dziś zaliczył awarię układu wspomagania kierownicy, a później podczas wyciagania z fesh feshowej zaspy peknieta lina holownicza uszkodziła mu chłodnicę i dopiero dojechał do campu zaliczając ok 5,5h straty. Na szczęście pech omija motocyklistów tfu tfu i Adam ma się równiez dobrze choć dzis po wyjsciu z samochodu wygladali jak piaskowe bałwanki – odkopywali się z około metrowej zaspy fesh feshu.

Nie ma więc lekko ale jak pokazały poprzednie dni w jednej chwili z faworyta można wylądować w środku stawki i na odwrót. Dziś na biwaku przeleciała lotem błyskawicy informacja o dyskfalifikacji Robbyego Gordona – szczegóły nie są znane ale chodzi o zgodnośc specyfikacji samochodu z wymogami regulaminowymi… organizatorzy to jakiś dziwny twór na tej imprezie często podejmują niezrozumiałe decyzje – zobacyzmy co będzie dalej.

A dziś na pożegnanie z Chile i przed przeprawą do Peru znaleźliśmy trawę… dowody poniżej!

Panoramy

Garść panoramek od przyjazdu do mety!!!

Dakar od kuchni – wracamy do gry!

Wczoraj sąsiadowaliśmy na campie z Robbym Gordonem i jego wściekle pomarańczowym Hummerem oraz Nasserem Al Atiah który dziś ostatecznie wycofał się z powodu awarii paska klinowego. Panowie całą noc robili „porządek” z furami i jak się okazuje przynajmniej w wypadku Gordona całonocny hałas generowany przez servis przynosi pozytywny skutek bo jest jedynym kierowcą który rywalizuje ze stajnia X-Ride i jej Miniakami.

Poniżej zaległy „first look” z COPIAPO i ANTOFAGASTY, a mam nadzieje jutro zdjęcia z dzisiejszego finishu z IQUIQUE który przechodził przez uwaga!!!!! 1200m wydmę po której najszybsi pędzili ok 200km/h prosto do lini mety.

Dakar od kuchni – jeszcze 7h i będę na miejscu!

Panie Prezesie melduję że pulpet przeszedł pomyślnie odprawę celną w Aeropuerto Internacional Comodoro Arturo Merino Benítez.

No dobra to tak po malym zamieszaniu we Frankfurcie klopsy trafiły do właściwego samolotu po ty by po 2,5 godzinkach lotu wypić kawkę w Madrycie a w końcu po kolejnych 12h lotu dotrzec do Santiago de Chile. Teraz krótki postój i dalej do COPIAPO za 7h powinienem być na miejscu.

W Santiago nie da się ukryć że „Dakar” jest w pełni i ma się dobrze.
Przy odprawie i kontroli celnej pulpetów (tak zgłosiłem je) okazało się że sąsiednim lotem doleciała spora gromadka rosyjskojęzycznych fanów X-Ride i ich kierowcy Lonida Novitskyego, ale co najciekawsze spotkałem też Bjorna Dunkerbecka naszego wielokrotnego mistrza świata w windsurfingu – przybiliśmy 5 i pewnie zagailibyśmy dłużej ale on musiał ratować deski a ja… pulpety.
Dunki będzie jednym z bohaterów jutrzejszego dnia kiedy znane osobistości świata sportu i innych dziedzin życia zajmą miejsce za kierownicami VW AMAROKÓW na mini OSie przygotowanym przez ASO w COPIAPO, a później sądząc po ilości quiverów ze sprzetem zostanie polatać na południowym Pacyfiku.

Chile z lotu ptaka wygląda dosyć złowieszczo, a cały rejon u podnóża And nie został skalany żadną roślinnoscią. Szczerze mówiąc widząc te wszystkie górki góreczki o raczej szpiczastych zakończeniach nie mam zielonego pojęcia jak można tamtędy jeździć samochodem / motocyklem – CZYMKOLWIEK!
Jutro sie przekonam.

P.S. Mam nadzieje że jeszcze dziś gala KLOPS AWARDS z przekazaniem słoika zwycięzcy – bądźcie czujni więcej zdjęc wkrótce.